Sobotni wypas na trawie.
Jest super, bo:
1. Pojutrze lecę do Londynu
2. Wczoraj i przedwczoraj lonżowałam Kali na wędzidle, na dużym padoku (po za lonżownikiem!) i była grzeczna (owszem, czasem kładła ucho i łypała białkiem w oku, ale jak krzyknęłam to się ogarnęła). Po urlopie działamy dalej :)))