to jest pierwsza część (ta większa, ale mniej ważna połowa).
Nie zmieściłoby mi się całe w notce, więc wklejam w częściach, no sorry no, jak zwykł mówić Cześ.
Zatem, utonie wszystko.
Podróż rozpoczęła się od taksówki, pociągu pierwszej klasy (my, burżuje dzięki, Mo), jogurtów (a ten biszkoptowy jest mój i Kini!) oraz Diarumów Super, które choć najgorszymi są z całej rasy djarumowej (może poza mentolami), to mimo wszystko są najlepszymi papierosami świata.
Później były Kattovitze z G/FALLUS.PL nad wejściem, Dża i evay, rozmowy o węźle kolejowym w Czeladzi, rozstanie z Mo, droga na peron trzeci (czy te schody kiedykolwiek były ruchome?), miły konduktor- i w drogę!
Ile razy słyszeliśmy -"Czy to już Tychy?", Dża? Sześć? -"Nie, Katowice!"
W tychach odebrała nas z dworca Ewa, wraz z którą podążyliśmy do Teatru Małego, przy którym stał samochód pana CzM (Ej, tam w środku jest wódka! DWIE WÓDKI!).
Belfegor, kawiarnia nad teatrem, gdzie wciągnęła nas Kaśka i czekali dalsi ludzie.
Kawa z mlekiem i 5 kostkami cukru, White Russia, piwo, dużo papierosów (brakowało tylko djarumów special i byłby komplet rodzajów, ach ;D). Siedzieliśmy, gadaliśmy, przybywało ludzi i nagle...
-No cześć!
-CZESŁAAAAW!
Podszedł do nas, dostał Jacka Danielsa bez lodu za wpuszczenie naszych znajomych (przez co nie mógł wpuścić Macuków x_X głupi teatr, no). Czesiek zapytał, kto jest z Tych(i ów też), po chwili nieśmiało się przypomniałem, że ja z Krakowa, na co dostałem propozycję powrotu z nimi, bo mieli dwa miejsca wolne. TAKA OKAZJA PIECHOTĄ NIE CHODZI! Zgodziłem się natychmiast, a evay stwierdziła, że skoro musi wracać do Krakowa, bo kazali jej rodzice (pozdrawiam Pawła!), to też się chętnie zabierze ;D
Chwilę później rozpoczął się koncert (siedzący! W teatrze! Szacun!), w momencie, gdy usiedliśmy, Cześ wszedł na scenę.
Trzeci rząd, prawy skraj, silna grupa pod wezwaniem, trzy lustrzanki i oczywiście NAJWIĘKSZE WYCIE W TYCHACH KAZZI, EVAY i DŻA!
(wyjesz jak wilk do księżyca) :P
Ludzie patrzyli na nas nieco dziwnie, przepraszaliśmy, prosiliśmy, by nas uciszali, gdybyśmy przesadzali&. I DALEJ!
Nie było Karen, więc śpiewaliśmy za nią, robiliśmy chórki, Czesiek trzy razy do nas nawiązywał (na samym początku powiedział O, to moi znajomi, ale spokojnie, to naprawdę mili ludzie!), później nazwał nas przyszłością Polski. Było świetnie, ósmy (policzyłem OFF razy dwa, bo były dwa, liczę też spotkanie w III LO i Empik, wspomagałem się lans.fm, więc mogłem coś opuścić&) koncert Czesława w tym roku i nadal bawi ;D (wiem, evay, jedenaście. SZACUN! Ale spoko, nadrabiam innymi, poza tym 8.01, może 3.01 też wleci).
My i nasze stare nie klaszczemy u Czesia, mimo wszystko, za to biegniemy do niego, gdy siada na skraju sceny z Martinem i Jakobem i mamy perspektywę żabią, taaa& i wywołujemy owację na stojąco oraz zniesmaczenie (niektórych) i pozytywne emocje [zajebiści byli ci młodzi! no, bez nich ten koncert byłby słabszy, ciekawe, czy często na nie chodzą etc.] (większości) dorosłych ;D
i Pogodno wiedziało, że trzeba SPIERDALAĆ i HAJLE HAJLE HAJLE HAJLE SILESIA :D
a sam koncert? Cóż, grali głownie Debiut, mało Tesco, ale i tak było super ;D sympatycznie, świetna konferansjerka (as always), publiczność, która się rozkręcała, Ty i ja, cośtamcośtam i Alchemia, oj, dobrze było ;D
nagłośnienie bardzo okej, pobiegłem tylko do akustyków na początku, żeby więcej głównego mikrofonu dali, bo Czesiek słabo przebijał się przez instrumenty [i lustrzanki].
część druga za minut (kurwaniewyrobięsię) kilkadziesiąt. ale piszę, no.