Chciałabym być taka, nie do złamania, niełamliwa, niekruchliwa, niewzruszona, opancerzona. Być jeżem, który trzyma dystans, a raczej jest on trzymany w stosunku do niego, z obawy przed kolcami. A i tak wszyscy lubią jeże. I podłażą i głaszczą i się cieszą jeszcze jak głupi z tego spotkania. Choć bolesnego. Chwilę przystaną, inni dłużej. "Patrz Piotruś, widzisz, to jeżyk! Zobacz! Chodź tu stań, to zrobimy zdjęcie, no ustaw się koło niego." Potem w ich oczach jeż codziennieje, więc odchodzą. Wszyscy w końcu kiedyś odchodzą. I jeż odchodzi niewzruszony. Nie przystanie nawet na chwilę. Krótki romans międzygatunkowy.
I dlatego jeże są silne, bo też odchodzą i żyją dalej. I zwijają się w kulkę w razie niebezpieczeństwa, a nie jak większość ludzi- lecą w sam środek tornada problemów i niedomówień.
Jednak człowiek taki jak ja nie będzie nigdy jeżem, ani dosłownym (rzecz jasna), ani nawet tym metaforycznym, z jednej prostej przyczyny:
jeżowe chowanie się w sobie też nastręcza trudności- żeby chować się w sobie trzeba cholernie lubić siebie.
-Kayooko