Dobra dawno mnie tu nie było ...totalny brak czasu... ostatni tydzień był ciężki... za dużo się działo... piątek to już w ogóle była masakra... po roku zobaczyłam brata... razem z nim w pakiecie dostałam bratową i jej dzieciaka... Ja pierdole w domu dzieje się aż za dużo... w piątek miało nastąpić wielkie pojednanie.. niestety za wyrzygiwanie wszytkiego zabraliśmy się jak już wszyscy byliśmy pijani... poważne rozmowy po pijaku... taaa -_- teraz wszystcy myślą że wszystko jest już wyjaśnione... i można zacząć od początku... gówno a nie można... bo Ja praktycznie nic nie pamiętam... film mi się urwał przy pierwszej butelce... okazało się że było ich nieco więcej... latałam pijana po klatce... (mam nadzieję że nie wpadłam na któregoś z sąsiadów)... potem wyjebałam się bo nie mogłam utrzymać już pionu i chodziłam na czworaka na oczach własnej matki... nigdy nie chciałam żeby mama oglądała mnie w takim stanie... ... w pewnym momencie wolałam już przestać słuchać o debilizmach w swoim wykonaniu bo było mi wstyd... niestety najgorsza była pobudka dnia następnego... nigdy w życiu nie miałam takiego kaca... a w życiu nie raz sporo wypiłam... ...całą sobota zeszła mi na powolnym konaniu.. a i w niedziele dochodziłam do siebie.
A Wigilia... poranna pobudka... praca... parę spraw do załatwienia... sprzątanie, gotowanie, ubieranie choinki itp a wszystko na ostatnią chwię... no i najważniejsze już przy stole źle się poczułam... z każdą godziną było coraz gorzej... tadam znowu angina ropna plus katar uniemożliwiający oddychanie... a do tego zaraziłam rodziców i brata i bratową... taki tam prezent odemnie dla niech na święta... każdy chory na jutro mamy kupione bilety na Hobbita... pójdziemy rozsiewać bakterie do kina :)