Wiecie co wkurwia mnie najbardziej?
Naruszanie mojej prywatności i kłamanie w żywe oczy!!!
Obie rzeczy parę dni temu zrobiła moja rodzicielka.
Wróciłam z pracy siedzę z ojcem w kuchni... gadamy o czymś, przychodzi matka i zaczyna opowiadać jak to była u mnie w pokoju w poszukiwaniu... małej, pustej, plastikowej butelki (!) i jak to pod łóżkiem znalazła popielniczkę pełną niedopałków... z wielką powagą pyta się kto u mnie palił (matka nie wie że popalam sobie bo i nie widziałam powodów żeby ją informować, fajki kupuje za swoje zarobione pieniądze i mam tyle lat ile mam w związku z czym mogę robić co chcę)... spokojnie stwierdziłam że Ja nie zdążyłam nic dodać jak zaczęła mówić że jakieś dziwne te niedopałki i to chyba jakieś narkotyki -_-... wywnioskowała to z tego że filtry były trochę zniekształcone i białe (brawo dla niej )... wtedy już nie wytrzymałam choć początkowo nie chciałam awantury ale... pomijać sam fakt niedorzecznych oskarżeń mnie to... myślałam że szlag mnie trafi, niejednokrotnie powtarzałam jej że ma nie grzebać w moim pokoju co robiła już nie raz... za każdym razem mając równie debilne wytłumaczenie, raz przetrząsała moje szafy bo chciała sprawdzić czy... mam w nich porządek -_- teraz szukała butelki, tak kurwa w pokoju od razu koło drzwi leżały trzy (plus cała masa w kuchni) a ona musiała grzebać w poszukiwaniu jej pod łóżkiem.
Nie dość że grzebie tak gdzie nie powinna to jeszcze kłamie żeby usprawiedliwić swoją wścibskość. Wyszło na to że Ja jestem wariatką bo się wydzieram bez powodu a ona jak zawsze jest bez winy. Muszę zacząć zamykać pokój na klucz bo nic tylko czekam aż zacznie robić mi awantury za trzymanie kondomów w szufladzie, zabawek dla dorosłych w szafie i wódki w barku (o ile już ich nie znalazła tyle że wstydzi się o tym mówić)... w jej oczach chyba nadal jestem głupią nastolatką, której prywatność się nie należy i która ma się jej spowiadać ze wszystkiego.
Teraz jest na mnie obrażona... śmiać mi się chce jak widzę jej naburmuszoną minę... bo to chyba Ja powinna się obrazić na nią a nie ona na mnie...