Zawsze jak wyglądam do dupy, założe na siebie byle co, zepnę włosy i nie mam make-upu ... oczywiście wtedy spotkam kogoś znajomego... i to kogoś kogo daaawno nie widziałam i nie chciałabym wyglądać przy niej jak gówno No ale cóż moje 'szczęście'... ale walić... spotkałam swoją koleżankę z gimnazjum... najbliższą z tamtego okresu, trzymałyśmy się w szkole i "po szkole" przez 3 lata... potem jakoś nasze drogi się rozeszły, różne szkoły, różni znajomi... a tu proszę spotkałam Ją na ulicy i jeszcze okazało się że mieszka w tej samej dzielnicy co Ja i to całkiem niedaleko... wymieniłyśmy się numerami... trzeba ogarnąć jakieś spotkanie
...po krótkiej rozmowie stwierdzam że to jednak była przyjaźń między nami, zazwyczaj jak kogoś widzę po długim czasie jestem raczej obojętna... tak po prostu pogadam od niechcenia, rozmowa zazwyczaj się nie klei i jest dziwnie a tu ... czułam się jakbym widziałą Ją tydzień wcześniej a nie lata temu... luźno, bez spięcia no i dawno tak się nie ucieszyłam widząc kogoś