"Piękno czczone jak świętość jest tylko iluzją, którą w dodatku ciężko utrzymać."
- D. A. Clarke.
To taka złota myśl odnośnie zdjęcia.
A co u mnie? Mogę powiedzieć że od rana mam świetny humor. A przynajmniej miałam do czasu, ale teraz to już chyba tylko zmęczenie. I ta lekka irytacja... Znowu nic nie zrobiłam. Opierdalam się jak tylko mogę. Kupiłam w końcu baterię do aparatu, więc od razu musiałam się na niego rzucić i coś wykombinować, bo czuję ostatnio przesyt kreatywności i nie mam jak się rozładować. Z jednej strony to dobrze, bo napaliłam się na pracę z historii. Będę miała okazję trochę sobie porysować. O ile wezmę się za to wcześnie i cokolwiek rozplanuje to może coś z tego wyjdzie.
Zmieniłam się. Tak. Czuję to głęboko w sobie. Inaczej podchodzę do wszystkiego. Ostatnimi dniami mam wrażenie że na prawdę jestem inna od innych. Sytuacje, czy osoby, które wkurzają innych, to co innych irytuje... Ja staram się to zrozumieć, spojrzeć z innej strony. Nie boję się wyrażać swojego zdania.
Może braciszek ma rację. Przyszedł wczoraj wieczorem i powiedział mi, że wydoroślałam... Że mnie podziwia. Że wciąż trwam w tym związku. Tak. Już od półtora roku. Mam zamiar czekać jeszcze 3 lata. Z resztą nie traktuje tego jak coś godnego podziwu. Po prostu kocham i nic tego nie zmieni. Nawet te 2000 km. "BO MIŁOŚĆ MOCNA JEST JAK ŚMIERĆ" A ja będę czekać tak długo jak trzeba.
Dzisiaj padło zdanie "Cierpienie uszlachetnia". Ja się swoje wycierpiałam, a jeszcze wiele przede mną. Nie powiem że mi to nie odpowiada. Widocznie tak ma być. Z jednej strony to nawet dobrze. To tak jakby życie nas sprawdzało. Jak wiele zniesiemy i czy to nie przeszkodzi nam w byciu razem? Myślę że wiele przetrwamy i znajdziemy w końcu wspólną drogę.