Czas się pakować. Trochę wkurzam się na myśl o tych pieprzonych tanich liniach lotniczych i pieprzonym biurze podróży, które zrobiło nas w chuja. No ale cóż. Już umówiłam się z Kacprem że zakorbię mu pierwszą część Drizzt'a, więc lot jakoś przetrwam. Mam za duży bagaż podręczny, więc nie zabiorę się ze wszystkim. Wezmę plecak. Przynajmniej nie będę miała krwiaków na ręce, od niesienia ciężkiej torby, której nie zarzucę sobie na ramie co by mi lżej było, bo ma ten pas urwany, oraz nie będę musiała płacić w chuj za te zjebane ukryte płatności, o których nie raczono nas wprost poinformować, bo po co? Lepiej napisać w domyśle gdzieś między wierszami, że za niewymiarowy bagaż muszę sypnąć im ostro w kieszeń, bo przecież na takich idiotach muszą zarabiać. No ale już mniejsza z tym. CHUJ IM W DUPE pieprzonym zdziercom, skurwysynom, naciągaczom. Oby mi się tylko samolot nie rozpadł po drodze, bo lecąc w tą stronę zastanawiałam się tylko czy aby na pewno trole nie umieją latać. Tak na wszelki wypadek, gdyby jednak się ten rzęch rozsypał na części.
No to chyba starczy marudzenia. Ląduję jutro o 23. Do zobaczenia. :)