Pomyślałem, że Ci się spodoba.
Postaram się krótko.
Zdawałem ostatnio relację z balu. To wielopłaszczyznowy bal. Bal-porażka. Więcej nie chcę tam pląsać, gubić kroków.
To coś nowego, że w pisanym słowie nie potrafię, albo czuję niemoc wyrażenia radości z tego, którego przed dniem byłem uczestnikiem. Zupełnie inny niż ten, z którego musiałem uciekać. W tym najświeższym tańczyłem znakomicie. Nie sam. Na takie bale chcę chodzić, tak partnerować! Chcę czuć pewny parkiet pod stopami. I nie chcę tykającego zegara, z biciem którego gubię buta.
Tańczymy teraz doskonale i w rytm. Ja unoszę się w obrotach wcale nie puszczając ręki. W międzyczasie Ty z szarego robisz białe. Jest czysto, wygodnie, wspaniale, gra muzyka. Wznoszenie i opadanie, wznoszenie, opadanie... Tak można godzinami. Chcemy chcieć sobie na to pozwolić.
Tak nam dopomóż...
..no dobrze, miało być krótko. Znów odkładam dlugopis.
Nie chcę chwalić dnia przed zachodem słońca. Nie chwalę i nie puszczam Ciebie. Mam krem na odciski i kłódki na reszcie niedostępne tajemnice.