Pifo, vodka, oni, dym, letnie powietrze, rozmowy, późne wieczory, buchy, puste ulice, papierosy, ludzie, spotkania, myśli, butelki, świt, łzy, radość, lufka, fotografie, barwy, dźwięki, szkło. Tysiące smaków. niby wszystko mam, a jednak czegos brak..
no własnie czego ? Wiem, ze musze sie dowiedziec, musze zacząc o to walczyć. Zdaje sobie sprawe, ze bedzie ciezko.
Jakiś czas temu myslalam, ze juz po wszystkim. Ostatnia klasa, wszystko czego doświadczyłam, matura, cały stres z tym związany i upragnione wakacje. Byłam pewna, ze to juz koniec. potem jakos pojdzie. Niestety, nie ma tak pieknie. Przyznam, ze wcale nie mam ochoty isc na studia. :< Nie mam ochoty dorastac, a pamietam, jak wydawało mi sie to banalne-dorosłość. Wiem, ze bede tesknic za byciem tutaj, miasto sentymentow ;o Nie mam ostatnio siły na nic, do tego kłotnia z m. Dwa dni milczenia z mojej strony, a bedzie wiecej :) Jakoś dziwnie wszystko co złe nałozylo sie na siebie w jednym i czuje serio dziwny ból. Mysle, ze życie mi daje taki etap przygotowawczy :D Płaczę sobie czasem, to mnie oczyszcza, bo gdy juz skonczą sie łzy, czuje sie wolna. Spokój, cudowny stan. Tak jakby nigdy nic już nie miało sie zjebać, ani mnie zranić. Do tego nakładaja mi sie jeszcze mysli o niej. Wiem, ze nie warto czasem dzielic sie emocjami. Myśli mnie dręcza. Jestem bezradna na te chwile, nie wiem czego chcę. Nie wiem juz nic. To chore, ze spotykamy ludzi całkowicie nam obcych. Nawiazujemy z nimi kontakt. Tak raptownie. Rozmowa. rozmowa. rozmowa. myśli. słowa. czyny. Przyznam, ze skrywanie uczuc kompletnie mi nie wychodzi. A ona, ona robi to doskonale. Miesza mi w uczuciach. A ja? Nigdy bym nie pomyslala , że one latają w powietrzu. Chyba jednym sie zaciagnełam, i nie potrafie tego do konca kontrolować ;> Wybacz moje odczucia "niczym" nieuzasadnone... Wiem, ze wiesz. Wiem, ze chcesz. Wiem, ze myślisz. Tyle mozesz mi powiedziec, a milczysz. Tak, dzielenie sie uczuciami jeest trudne i łatwiej komus powiedziec, ze sie go nienawidzi, niz, ze sie cos do niego ma ;o A czy ja mam? Na te chwile powiem tyle, ze nie jest mi obojetna. Ale na czym polega ta nie-obojetnosc? Sama nie wiem. Moze skonczy sie przyjaznia, moze czyms wiecej, a moze nie skonczy sie niczym :)) W sumie jestem i tak juz do wszystkiego przyzwyczajona. Osiagnelam taki punkt w zyciu. Gadaja o tobie brednie, rania, klamia, wykorzystuja, łamia obietnice, serce. "Co ma byc to bedzie". Tylko pragne by było, jak najlepiej byc moze. Poki co czuje sie jakby kazdy moj krok mialby byc kompletna porazka. Jestem zmeczona. i chyba juz zaczynam rozumiec, o co chodzi w dorosłosci. Otóz o to, by za nic nie dac po sobie poznać, jak sie cholernie cierpi i jaki cholerny ból sie odczuwa.
Oczy mam przekrwione, kłamią jeśli widzą płomień.