Z każdym dniem przekonuje się, że powiedzieć komuś "kocham" to wielka odpowiedzialność za siebie i za tą osobę. Same słowo nie jest trudno wypowiedzieć, lecz trudniej jest dotrzymać go i dodawać wciąż coś nowego, nowe doświadczenia do jego definicji. Czy istnieje definicja słowa "kocham"? Istnieje definicja miłości jako wielu różnorodnych uczuć, którymi obdarowuje się drugiego człowieka, z którym łączy nas jakaś silna więź duchowa, emocjonalna. A "kocham"? To te motylki w brzuchu, o których tak często się mówi? Czy po 50 latach małżeństwa dalej ma się owe motylki? Chyba nie...
Oglądałam film z wesela, na którym para młodych przysięgając sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że nie opuszczą się aż do śmierci... nie patrzyła sobie przy tym w oczy... Więc chyba coś tu nie jest tak jak powinno być... Już nawet nie chodzi tu o kościół i Boga, tylko o dwoje zakochanych w sobie ludzi, zdecydowanych na życie razem i przysięgniecie sobie miłości wiecznej. Mogli by dalej żyć ze sobą i uczyć się patrzeć sobie w oczy i być ze sobą szczerzy niż porywać się na imprezę dla rodziny. Tak czasem już jest...
O miłość trzeba walczyć każdego dnia, trzeba brać ją garściami, tak jak życie... Ale biorąc dla siebie, tyle samo oddawać osobie od której się ją wzięło. W przeciwnym wypadku ta osoba zostanie pusta w środku, wykorzystana, samotna.
Kocham nawet wtedy, kiedy mam ochotę trzasnąć drzwiami i odejść gdzieś daleko.
Kocham nawet wtedy, kiedy niebo zaczyna się walić nad naszymi głowami i zaczyna się burza.
Kocham, bo wiem, że jest KOGO i że jest WARTO.
Kocham, bo wiem, że sama nie poradziłabym sobie z chorobami, z trudnościami życia.
Kocham za nic.
Kocham mimo wszystko.
Kocham.