Zebraliśmy się wcześnie rano. Wrzuciłam w torbę kilka ciuchów na ciepło i na zimno, buty trekkingowe, trochę suchego prowiantu i w drogę. Zabrali nas helikopterem. Wyrzucili w leśnej głuszy na polanie. Po zlokalizowaniu swojej pozycji na mapie ruszyłam na miejsce spotkania. Po drodze podziwiałam krajobraz.