Chciałbym się wyżalić. Właściwie podsumować swoje dotychczasowe życiowe osiągniecia. Niech przedziałami będą kolejne skzoły jakie kończyłem, a punktem startowym narodziny. Narodziny - nauka podstawowych czynności, Przedszkole - ciąg dalszy i nic, SP - rysowanie i... ciut niczego, Gimnazjum - porzucenie rysowania, zdjęcia, Liceum - nic, nic, nic... Jakaś powtarzalność? Jasne. Nigdy niczego nie doprowadziłem do końca, albo przynajmniej do etapu któy by mnie satysfakcjonował. Przyszła mi przez głowę myśl "Ja zmarnowałem 19lat swojego życia". Co innego miałbym powiedzieć? Czuję się jakbym wyszedł z pieprzonej dżungli której połacie drzew przysłaniały mi resztę świata. Miło byłoby znaleźć innych, nieprawdaż? Ale nie ma ich, jestem ja - najbardziej uparte dziecko o jakim słyszałem, zawsze na nie, zawsze nie w sosie. To dziecko z wiekiem stało sie uparte, zamknięte w sobie i oschłe. Potem zdało chujowe matury i załamało się w trakcie rekrutacji. No.
http://www.youtube.com/watch?v=N-hg58QQmdc
Piosenka ma gówno z tym wspólnego. Cóż, jak tu nie oprzeć się Foggowi?