Powiem więcej, jeśli tylko będziesz chciał tu zaglądać przez następne tygodnie opowiem Ci o Bogu i Jego cudownej obecności, która zmienia nie tylko moje życie. Może zmienić także Twoje, tylko musisz mu na to pozwolić.
- A co jeśli ja nie potrzebuję Boga?
- Zaskoczę Cię...też tak myślałam...do całkiem niedawna...Ale w pewnym momencie zaczęłam zadawac sobie sprawę, że potrzebuję Boga i tego, co mi oferuje...i uwierz, na początku ta wizja nijak mi się nie podobała...Ale kiedy stanęłam w takim momencie swojego życia, w którym nie zostało mi nic, stwierdziłam, że nie mam już nic do stracenia no i poszłam...
Każdy człowiek potrzebuje Boga, podoba mu się czy nie, ale to jest fakt...Pytanie tylko, co zrobisz z tym dalej...
- Dalej?
- No, dalej...Możesz pójść do pierwszego kościoła za rogiem i tam zostać, ale czy to tak naprawdę wiele zmieni? Tu nie chodzi o dreptanie do kościółka każdej niedzieli, tu chodzi o relację...Twoją własną, prywatną relację z Jezusem, w którą nikt oprócz Boga i Ciebie nie zaingeruje.
- To co takiego ten Twój Bóg mi oferuje?
- hmm...dużo różnych rzeczy, kóre zaczynają i kończą się w jednym punkcie. W osobie Jezusa Chrystusa. I w Twoim nastawieniu do niego...Na dzień dobry jest to odpuszczenie grzechów i Zbawienie.
- Ale przecież mogę być dobrym człowiekiem nie będąc przy Bogu...to nie wystarczy?
- Możesz, ale co z tego? Wiesz, ilu ateistów to dobrzy ludzie? Ale same dobre uczynki nic tu nie pomogą jesli zabraknie Ci wiary. Wiesz, co to jest "Straight edge"? To tyle co po polsku: " Nie chlej, nie pal, nie ćpaj, nie pieprz się", same w sobie dobre rzeczy, ale...jesteś przecież młodą, pewnie dynamiczną osobą...I co, łatwo nie robić tego wszystkiego tak bez powodu? Nie pić i nie palić nic z tego nie mając. Powiem Ci jedno: jest to masakrycznie trudne...choć sama nie miałam tych problemów moi znajomi mieli...Sprawa jest prosta:
Grzeszysz = Umierasz. I to na amen.
Jak umrzesz, a akurat to, że umrzesz jest pewne, nie będziesz mieć już szansy obrony. PO śmierci uwierzyć w Boga i przyjąć ofiary Jezusa już się nie da...A skoro grzeszysz to czeka Cię piekło i uczynki nic tu nie pomogą...
- To co ja niby mam zrobić?!
- Najprościej mówiąc: uwierzyć...Mnie też się to wydawało niesamowicie trudne...Zanim na 100% zdecydowałam się życ dla Boga, prosiłam Go aby przbaczył mi to co już nabroiłam i żeby mi pomógł. Bo desperacko tej pomocy potrzebowałam. Kiedy zobaczyłam, że to dzięki Bogu i temu, że obiecałam nie robić pewnych rzeczy świat się nagle omienił, stwierdziłam, że tego mi trzeba było. Boga i Jego przebaczenia... Sporą rolę z moim nawróceniu się ku Bogu odegrała muzyka...pierwszy utwór trochę mnie skrzywił, ale pomyślałam: "czemu nie? moge tego posłuchać jeszcze raz"
To ten utwór. Może Ty też tak pomyślisz...
cdn!
Inni zdjęcia: Ja patrusia1991gdJa nacka89cwaUmrę próbując lookpic... sweeeeeetttSynuś nacka89cwaJa nacka89cwaJa nacka89cwa... maxima24... maxima24... maxima24