Z Łukaszem.
Właśnie odkryłam Artura Andrusa na tym zdjęciu.
Trudno w to uwierzyć, ale mam dosyć nicnierobienia.
Z drugiej strony strasznie mi się nie chce robić czegokolwiek.
Wygrywa ta druga strona.
I tym sposobem spędzam całe dnie w łóżku z laptopem.
Chociaż już mnie to zdecydowanie męczy.
Jeszcze ojciec przyszedł i zaczął się drzeć, że nic nie robię całymi dniami i że mam tyle nie siedzieć przed komputerem.
Powiedziałam, że nie siedzę, że leżę.
Zapytał ile godzin dziennie.
Więc się wydarłam, że ma wyjść z mojego pokoju.
Wyszedł.
Teraz nerwowa atmosfera się zrobiła.
A ja policzyłam.
I że 10-12 godzin na dobę spędzam przy komputerze.
Pozostałe 12-14 godzin przesypiam.
Bo co mam robić innego.
Stwierdziłam, że im dłużej będę spała tym krócej będę się nudziła.
Także Julia za wszelką cenę chciała odnaleźć z powrotem drzwi do swojego świata.
I znalazła.
I przez cały dzisiejszy dzień nie miała kontaktu z rzeczywistością.
Nie licząc momentu w którym ojciec wtargnął na jej teren i musiała się bronić.
To wszystko jest takie realne.
Zbyt realne.
I znów nie czuję się z tym dobrze.