było cudownie, zaskakująco, niewyobrażalnie miło i .. dopisywało nam OGROMNE szczęście :)
i teraz sobie uświadomiłam dlaczego mnie dręczy pech od paru dni.
karma wyrównuje rachunki, balans szczęścia musi się wyrównać :)
koncert..
Florence zawsze jest niesamowita. Sam koncert nie ścisął mnie aż tak za serce jak rok temu, lecz piosenki Rabbit Heart, lub jak ktoś woli Raise it up (xd) nie pobije nic. Nigdy nie wyobrażałam sobie że Florence będzie zaledwie o krok ode mnie tańczyła, śpiewała, dawała się ponieśc emocjom i impulsom. Dała nawet na nas mikrofon co było takie.. wow :D Inne zespoły również miło wspominam, choć wcześniej ich nie znałam.
Trzeciego dnia festiwalu zakrólował David Guetta. I tak oto bilet na jego koncert, który dostałam od Klaudii- stał się najpiękniejszym prezentem urodzinowym. Uważam, że David odwalił mega show i zdecydowanie nie spodziewałam się aż takiego poweru. Miazga.
Przygód było mnóstwo, oszukaliśmy przeznaczenie kilka razy i najważniejsze, że wszyscy cali i zdrowi wróciliśmy do Rybniczka, gdzie czekali już Daro z Lidą :)
Oby jak najwięcej takich niesamowitych wypraw !!!
dreaming about opener ...