Gabus (nie)pospolitus. Usychają mi kwiatki z urodzin. Wstałam w połowie piątej godziny - takie powietrze i wszystko powinno trwać przez cały dzień, chociaż nie, bo wtedy nie istniała by już taka chwila, dla której można wyjść z psem, na boso po ulicy, na boso po trawie, a trawa mokra .. i nie byłoby chwili dla której można zjeść śniadanie na parapecie, gdy wstające słońce pada bezlitośnie na twarz, a ptaki szaleją. Śniło mi się, że spałam z J. i było tak cudownie jak się obudziliśmy rano. On mnie objął i patrzyłam w ekranik jak pisze sms, a ten sms był do mnie. Zaśmiałam się i powiedział, że śmierdzi mi z buzi *romantyczne* chyba mu to opowiem *brain know, że opowiem* bo to nawiązuje do jego snu, który jest.. hm .. dla nikogo więcej do widzenia *czerwone poliki* potem śniło mi się, że mój tata był mordercą, takim w stylu Kiry i śledziło go UFO. Jak siedział w tramwaju, to wszyscy kleili się do siebie z tyłu, a gdy próbowałam się do niego dostać, coś mnie rzucało w odwrotną stronę. I o co tu chodzi ? Jeśli wierzyć przesłaniom snów .. to nic się nie zgadza. // za niedługo bawimy się możliwościami owoców. kudły, idźcie się umyć.
życzę openerowcom udanego o p e n e r u.
(zabierzcie mnie ze sobą !!!!!)