Bo jak ma być cztery, to ma być cztery. Nie ku*wa dziesięć, tylko cztery. Goździki po sześć dziewięćdziesiąt dziewięć w Biedrze i śmierdzący płyn antybakteryjny z Avonu w gratisie. Pandemiczny rok i cały świat zakażony stresem. Foliarze. Antyszczepionkowcy. Opozycja i Ministerstwo. Kancelaria Premiera i rozporządzenia. Konferencja i kwarantanna. Wirus w odwrocie. Wirusa przecież już nie ma! Podobno to, czego nie widać, czuć właśnie najbardziej. Nie miałam covidu. Albo miałam. Ciężko stwierdzić. Jednak nie jest dobrze, jeśli zastanawiasz się, kto przyszedłby na twój pogrzeb. Dziwne myśli z dupy. Ale przyszłam tu pisać o czymś innym, a nie o tym, co mi się na język naWINIE. Ulice przed północą są takie spokojne. Nie widać masek, nie słychać pierdolenia o tym co kto będzie miał na obiad. Lub o tym, że stoi na mięsnym i nie ma pomysłu, więc kurwa dzwoni do Seby, czy mielone mogą być. I musisz wstać na szóstą do roboty, bo o 15 musisz zrobić obiad a o 22 iść spać. I co masz z tego życia? Dzień Świra. A beneficjenci piją Kustosze na balkonie i jarają szlugi z twoich pieniędzy po nicnierobieniu. I wracasz sobie na chatę, zaparzysz se kawę. Po raz kolejny uświadamiam sobie, że nie lubię ludzi. Nie lubię blokersów. To nie jest fobia społeczna. Wkurwiają mnie. Oceniają wszystkich i wszystko. Nie znają cię. Nie spędzają z tobą czasu, a o tobie mówią. Nie przejmuję się opinią innych, ale coś mną ostatnio jebło. Muszę to przedyskutować z odpowiednią osobą. Dlaczego jest tak, że kiedy chcesz iść ku swojej wewnętrznej ambicji, jesteś już wyżej, spełniasz się, to nagle kładą ci kłody pod nogi? Patrzą, czy się dasz. Próbując nauczyć ludzi szacunku, nagle masz kłopoty. Mimo sytuacji na świecie, zamiast się jednoczyć, obgadują, wytykają palcami. Mobbingują, zmuszaja, lekceważą. No przecież nie powiedzą ci wprost. Muszą ciebie ograć. Polacy są w tym świetni. Omamić kogoś i wykorzystać. Dać nadzieję, a potem ją zabrać i się śmiać. Mieć cię w dupie i mówić, że nic się nie stało. Pytać o zdrowie, a nie chcieć słyszeć odpowiedzi. Pytać dlatego, żeby przejść przez twoje granice wewnętrzne i przez swoje granice absurdu i cwaniactwa. Ale przecież nic się nie dzieje. Wyśmiejmy tego, kto płacze dziś w kiblu. Jutro rzuci się pod pociąg i będziemy ubolewać, jaki to był wspaniały. Serio kurwa? Aż tyle w Was jadu? Znieczulica. Wstyd mi za Was.