To jeden z tych dni w których odczuwam skrajne zmęczenie życiem a przeciesz jestem w kwiecie wieku cokolwiek to oznacza? Jakbym przeżył już znaczna czesc swojego zycia a nawet nie jestem w polowie jego a już czuje się jakbym był na koncu. To jeden z tych dni w których każda mysl uderza w ciebie jak cegla spadajaca z pierdolonego samolotu który i tak się rozbil, ale i tak musial cie jebanc ta cegla. To tak jakbym nagle był mega nieszczęśliwy i niespełniony a przeciesz mam tyle rzeczy i nierzeczy wokolo które mnie ciesza, które powoduja iż wiem gdzie i kiedy jestem i kim jestem. A jednak jestem przytloczony i odstawiony przez samego siebie dzis w jebany kat. Kazda mysl dosłownie kazda rzecz wydarzenie zdarzenie wszystko rozkaldam na czesci pierwsze wlasnie teraz. Jakbym zaplatal się w jebana siec i nie ogarnial tego ze nie moge się szamotac bo będzie tylko coraz gorzej.
Czuje burze... a wy???