Chciałabym wzruszać się za każdym razem słysząc, jakąś ulubioną nutę. Ale nie tylko. Chciałabym, aby to nie były puste emocje, ale emocje przepełnione wiecznymi uczuciami. Takimi uczuciami, jak miłość, przyjaźń, nadzieja, wiara. Takimi można powiedzieć bardziej naukowo ,,stanami". Niewątpliwie wiele jest takich piosenek, których usłyszenie jeszcze w odpowiedniej chwili daje do myślenia, wręcz zmusza do refleksji, a nawet czyni człowieka lepszym. Bo wtedy człowiek dociera do siebie. Przyjmuje jedną, kolejną i nienaganną prawdę o sobie.
Te prawdy układają się w nas w pewną całość.
Ostatnio zdecydowanie za dużo myślę. Ale to bardzo dobrze. Takie myślenie kształtuje, a nawet prowadzi na dobrą drogę :P I wiem, że tego mi trzeba. Wielkiego Postu! Czasu, który w tym roku niewątpliwie będzie przepełniony nauką, ale jedno się nie zmienia. Sens tego wszystkiego.
Chyba nie ma większej i głębszej radości, niż ta cicha, w Wielkim Poście zużywana na nadzieję. Nadzieję na tę prawdziwą radość. Tę wieczną i nieprzemijającą.
Chciałabym jednak wrócić do owych refleksji... Kiedyś moje refleksje spożytkowałam na napisanie książki. Czegoś w stylu opowiadania. Pan Bóg mimo wszystko obdarzył mnie wyobraźnią, może niekoniecznie przestrzenną i matematyczną :-) Ale wyobraźnią, dzięki, której 'z boku' spojrzałam na prawdziwe hiostorie, radości i dramaty, które zresztą sama wymyśliłam.
Dość chaotyczna notka. To jeszcze bardziej zamieszam ;) Lubię otaczać się zdjęciami, kto był w moim pokoju to wie, że śpię w towarzystwie rodziny i przyjaciół, wokalistów i innych takich ;) Dziś wybierałam zdjęcia do wywołania i naprawdę się wzruszyłam. Wybrałam zdjęcie z ekipą klasową, z kuzynami, z mamą, ze studniówki, z przyjaciółmi.
I wiem jedno. Mam tak wiele do szczęścia, że sama sobie powinnam zazdościć i tą zazdrością przegadać do rozumu. No i znów jesteśmy w punkcie wyjścia! Chciałabym wzruszać się każdego dnia wstając rano. Dziękuję!