bieg jelenia po schodach.
Trudna to była bitwa, chyba zremisowana ostatecznie, mimo wszystko czuję lekki ucisk przewagi gdzieś w okolicach mostka. Ucisk jest bardzo przyjemny, ale wspomnienie o źródle ucisku bolące i raczej źle mi z nim. Może nie z samą jego istotą ale z racji tego, że jest już tylko wspomnieniem. Gdyby patrzeć jedynie na szczegóły możnaby rzec, że lepszego czasu i rozwoju zdarzeń być nie może aczkolwiek składając wszystko w ten idealny sześcian, którego jeśli nie podtrzymasz dłonią rozpada się w drobne kawałeczki ( co jest niepoważne skoro miał działać, miał być kompletny i ' trzymać się kupy') okazuje się, że nawet w kolorze Cię oszukali, bo różowe części zamieniają się w brunatny bliżej nieokreślony kształt, którego nie można opisać racjonalnymi zależnościami. Najgorsze jest to, że nie jest to nawet 'nasta' bitwa, tylko jedna z pierwszych. Najgorsze jest to, że to jest wojna. Najgorsze jest to, że to dopiero początek. Ktoś kiedyś bardzo ładnie zobrazował ( pozdrawiam :*:*:*) że jest świetnie, wszystko idzie fajnie, a w najmniej spodziewanym momencie 'ciabach' wpadasz w dziurę. I nie możesz z niej wyjść, czasem tylko wystawisz głowę ponad otwór ale tylko na chwilę, póżniej znów spadasz na dół. ; )
Jesusie ładnie do Ciebie teraz piszę ja, ctgl, buziaczki, cmokasy w krokasy, lowe i wszystko ładne co życzysz sobie za wszystkie brzydkie rzeczy :*