Półtorej roku. Czas, który minął w mgnieniu oka. Czas, w którym tak wiele się zmieniło. Na początku byłyśmy sobie chyba bliższe, niż teraz, nie sądzisz? A może tylko ja mam wrażenie, że coś, co tak pielęgnowałyśmy nie wróci nigdy więcej? Odeszłaś. Tak zwyczajnie. Choć nadal wyczuwam Twoją obecność. Wiem, że w każdej chwili mogę pojawić się w Twoich drzwiach i przyjmiesz mnie jak dawniej. Wiem, że to, co jest między nami ciągle jeszcze mogę nazywać przyjaźnią. Wiem, że wina leży po obu stronach. Byłaś, jesteś i zawsze będziesz jedną z dwóch osób, dla której będę umiała rzucić wszystko, by po prostu porozmawiać. Dla której byłabym w stanie poświęcić każdą rzecz, jaką mam włącznie z własnym życiem, o ile mogę nazwać je rzeczą. Nawet, jeżeli działa to w jedną stronę. Każda z nas wybrała to, co jej zdaniem słuszne. Żadna nie wie, co dzieje się u drugiej, dopóki coś nie wstrząśnie jednym ze światów, dawniej tak sobie bliskich, zespolonych, nierozerwalnych. Nasze decyzje z ostatnich kilku tygodni wzięły górę nad tą relacją. Nad wybuchami śmiechu powodowanymi niczym, nad przelotnymi spojrzeniami mówiącymi głośniej i wyraźniej, niż niejedno zdanie, nad splecionymi dłońmi w geście pocieszenia, ramionach zarzuconych na szyje podczas przywitania, nad łzami, które dzięki Tobie powstrzymałam i nad tymi, które wypłynęły, byś otarła je dłonią i pozwoliła się uśmiechnąć, nad milczeniami wypełniającymi ciszę. Odłożyłam to wszystko do walizki i wyciągam, gdy mi źle, kiedy wszechświat zaczyna nagle pękać. Pokochałam siłę, którą mi dawałaś i karmię się nadzieją, na jej odzyskanie.
Dziś Twoje święto i mimo, iż nie wykonałam wcześniej żadnego ruchu - nie zapomniałam. O takich dniach pamięta się zawsze. Nie wiem, czego Ci teraz życzyć, bo bardzo się zmieniłaś. Zmieniło się wszystko wokół Ciebie. A może to ja jestem inna? Może to ja nie pasuję do otoczenia, które dla Ciebie jest najważniejsze? Może, chyba, prawdopodobnie. Nie wiem, nie wiem nic, ale życzenia złożę. Nie, bo muszę, ale dlatego, że chcę, żebyś wiedziała, że chciałabym to skleić. Zebrać ten stłuczony wazon naszej miłości, obkleić plastrem i czekać, aż się zrośnie. Bo ma taką moc i choćbyśmy jego połowy wysłały na dwa różne bieguny, to one zawsze będą całością.
W każdym bądź razie...
Życzę Ci tej determinacji, którą widywałam w Twoich oczach, gdy trzeba było coś osiągnąć. Byś nigdy nie straciła wiary we własne możliwości i zawsze miała serce otwarte na innych ludzi. By brak odwagi nigdy nie przesłonił Ci nowych horyzontów, a uśmiech rozjaśniał korytarze, z których ktoś złośliwie pozabierał żarówki. Umiejętności doceniania szczęśliwych chwil i wykorzystywania ich jak najlepiej. Wrogów, którzy nauczą Cię doceniać przyjaciół i przyjaciół, dzięki którym zniszczysz tych pierwszych najsłodszym uśmiechem świata. Spełnienia marzeń pływających po dnie Twego serca, ukoronowania każdego dnia refleksją. I pokory, bo wystarczy moment, by stracić wszystko, dlatego zastanów się czasami, co warto, a co wypada. I tego zasranego szczęścia, choć bez tego, co wypisałam raczej ciężko je znaleźć. Pamiętaj, najważniejsze to mieć plan dopracowany w każdym szczególe i umieć go zmienić, na rzecz czegoś nowego. A tak nieco bardziej przyziemnie dla mnie i dla Ciebie. Byśmy nauczyły się żyć ze sobą jeszcze raz. Może jeszcze nie jest za późno.
''Dajesz mi niepokorne myśli, niepokoje
Tyle ich wciąż masz, kochana.
Nie myśl, że nie miniemy nigdy się
Choć łatwiej razem iść pod wiatr.''