R.I.P. Cliff Burton
10.02.1962 - 27.09.1986
27 września 1986 roku, około godziny 6:30 czasu polskiego, miał miejsce tragiczny wypadek, w którym zginął Cliff Burton...
Był to ekscytujący czas dla fanów thrash metalu, niestety dla Cliffa były to już ostatnie dni. Do dziś nie ustalono do końca przyczyny wypadku, który miał miejsce 27 września 1986 roku, nad ranem, niedaleko Ljungby w Szwecji. John Marshall: "Byliśmy na dwupasmowej drodze. Autobus zjechał na prawo i myślę, że kierowca chciał to skorygować. W każdym razie odbił w lewo. Autobus wpadł w poślizg. Zarzuciło tyłem, który podskakując obrócił się i przesunął do przodu. Wtedy wszyscy zaczęliśmy się budzić. Gdy autobus zaczął się trząść wpadłem plecami na jedną z takich krawędzi. Na koniec pojazd zsunął się na pobocze, a gdy koła złapały nowe podłoże, wywrócił się na bok. Cliff spał w prawym końcu autobusu. Myślę, że został wypchnięty przez okno, gdy pojazd zaczął się kołysać i skakać. Potem, gdy auto przechylało się na bok Burton znalazł się między drogą, a spadającym na nią autobusem." Basista zginął na miejscu - przygnieciony przez autokar nie miał żadnych szans. James zapytany, co pamięta z reszty tego tragicznego dnia, wzruszony odpowiedział: "Po prostu zawołałem menedżera trasy mówiąc: OK, zbierzmy zespół do kupy i zabierzmy ich do hotelu. Przez moją głowę przewijały się jednak myśli: 'Zespół? Nie ma mowy! "zespół" nie jest już zespołem. Jest nas tylko trzech." W tej sytuacji przyszłość zespołu stała pod znakiem zapytania. Jednak James szybko rozwiał wszelkie wątpliwości cytując słowa Whiplash: "Life out here is raw, but we will never stop, we will never quit, 'cause we are Metallica" [Życie tutaj jest surowe, lecz my nigdy się nie wycofamy, nigdy tego nie porzucimy, bo jesteśmy Metalliką]. Po latach świadek zdarzenia na pytanie czy droga była oblodzona, odpowiada: "Mówili, że taka mogła być przyczyna wypadku. Osobiście uważam, że to nie wchodzi w grę. Jezdnia była sucha. Wierzę, że temperatura mogła się wahać w nocy w okolicach zera, ale że było ślisko? Nie sądzę." Dopiero po kilku dniach od wypadku podano formalną przyczynę zgonu. Cliff Burton poniósł śmierć, gdyż autokar, który go przygniótł, zmiażdżył mu klatkę piersiową. Później okazało się, że tuż przed wypadkiem basista zamienił się łóżkiem z Kirkiem. Do dziś tatuaż płonącej talii kart z podpisem "Carpe Diem Baby" na ramieniu Hetfielda przypomina o partii rozegranej między Cliffem, a Kirkiem, w której zwycięski Burton mógł wybierać miejsce do spania.
Pogrzeb muzyka odbył się 7 października 1986 w jego rodzinnym mieście Castro Valley w Kalifornii, a prochy rozrzucono po Maxwell Ranch. Jego przyjaciel Dave Donato, z którym on i Jim Martin grywali jeszcze przed pięcioma czy sześcioma laty, opowiadał: "Staliśmy w dużym kole, a w środku znajdowały się prochy Cliffa. Każdy z nas podchodził do środka, brał ich garść i mówił, to co miał do powiedzenia... potem rzucaliśmy prochy na ziemię, w miejscu, które tak bardzo kochał". Na koniec ceremonii zagrano 'Orion', utwór, który skomponował Burton i który dał płycie Master Of Puppets niesamowite zakończenie. Producent Flemming Rasmussen, który bardziej niż ktokolwiek inny z zewnątrz uświadczył niesamowitej gry Cliffa, do dziś staje się posępny, przypominając sobie wypadek: "Wiesz, w 'For Whom The Bell Tolls' są takie słowa "Zanim umrzesz, popatrz na niebo", a potem Cliff zginął. Gdy to usłyszałem, zrozumiałem..." W 1992 do tragicznych wydarzeń powrócił Lars: "Cliff był odpowiedzialny za wiele rzeczy, które zdarzyły się pomiędzy Kill 'Em All a Ride the Lightning. Pokazał mi i Jamesowi zupełnie nowe muzyczne wymiary harmonii i melodii, coś całkiem nowego, a to oczywiście miało duży wpływ na nasz sposób komponowania przy Master of Puppets - chcę powiedzieć, że sposób, w jaki ja i James komponowaliśmy utwory, został ukształtowany, gdy w zespole był Cliff i w dużej mierze powstał w oparciu o muzyczny wkład Cliffa; sposób, w jaki uczył nas o harmonii i melodii i tym podobnych sprawach. Wiesz, nie chcę brzmieć ckliwie, ale jego duch jest zawsze z nami i zdecydowanie w dużej mierze przyczynił się do ukształtowania zespołu na początku naszej kariery, do naszej postawy i odczuwania muzyki, do wszystkiego. Miał duży wkład w przekształcenie Metalliki w to, czym teraz jest, nawet mimo faktu, że już go z nami nie ma". James kontynuował temat wykształcenia muzycznego Cliffa i jaki to miało wpływ na ich zespół, kiedy mówił dla magazynu Aardschok, że: "Cliff wprowadził do naszej muzyki pewne melodie, których nauczył się w szkole, podczas zajęć z muzyki klasycznej. Wiedział, jak funkcjonują poszczególne zasady harmonii".
Utwór "To Live Is to Die" z albumu "...And Justice For All" (1988) dedykowany jest Cliffowi Burtonowi. To on jest kompozytorem większości riffów piosenki, a także autorem wiersza recytowanego przez Hetfielda od 7 minuty i 35 sekundy. Początek tekstu został zainspirowany filmem Excalibur z roku 1981:
Arthur: Which is the greatest quality of knighthood?
Merlin: Truth. That's it. Yes. It must be truth, above all. When a man lies, he murders some part of the world.
Dalsze słowa wiersza napisał Burton. W komponowaniu piosenki wkład mieli również James Hetfield i Lars Ulrich.
Członkowie Metalliki nie byli pewni czy powinni nagrywać ten utwór. Nie chcieli, aby ktoś pomyślał, że eksploatują pamięć zmarłego Cliffa w celu zwiększenia sprzedaży. Ponadto nie chcieli lekceważyć wkładu ówczesnego basisty grupy, Jasona Newsteda. Zespół znalazł się między młotem a kowadłem. Ostatecznie zwyciężył jednak zdrowy rozsądek i utwór został nagrany.
When a man lies he murders
Some part of the world
These are the pale deaths which
Men miscall their lives
All this i cannot bear
To witness any longer
Cannot the kingdom of salvation
Take me home