Dzisiaj po południu jakoś specjalnie przyjaźnie
to nie wyglądało...
Za to na zalanych bulwarach odbywał się rodzaj
samorzutnie zorganizowanego festynu:-)
Były tłumy (z zachowaniem pogodowych proporcji),
puszczane bańki mydlane oraz mnóstwo większych
lub mniejszych urządzeń służących do rzeczywistości
zapamiętywania.
A jakże - były też zdjęcia słodkie, zapewne
na wiadomą stronkę przeznaczone
(tych z włażeniem do wody nawet nie pstrykałem,
są w końcu jakieś granice):-)
Był nawet rodzaj dmuchanego baseniku
(o ile dobrze interpretuję zdjęcie):-)
Jak dla mnie brakło tylko sprzedawców:
obwarzanków, lodów,
hot-dogów, kebabów, prażonej kukurydzy
oraz baloników rodem prosto
z azjatyckich, animowanych koszmarów
(pewnie przez zaskoczenie):-)
Oczekiwana spektakularna fala
jednak nie nadeszła (stety albo niestety)
i jakoś Jubilatu czy Sheratona
jak na złość nie zalała.
I nawet pogodowe zaklęcia pod kątem
trwającej kampanii nic tutaj nie pomogły
- a pewnie tak by było fajnie móc stanąć na wale
w rozkroku, zakasać rękawy i z widokiem prastarego
Wawelu w tle wydawać polecenia:-)
Ogromnie tego widoku żałuję
- niestety, nie tym razem:-)))
Ps. jak widać na ostatnich zdjęciach
Zamkowego Wzgórza, nie darmo w sytuacjach
chociaż odrobinkę niepewnych,
w starych kotłach Smoki od razu palą:-)
No ale w sumie nie od dzisiaj wiadomo,
że Kraków jest Centrum Wszechświata
i Moc ogromna nad nim cały czas czuwa:-)
Spokojnego,
i wypoczywajacego:-)