"Wstańb by biec - bo istnieć nie znaczy żyć."
Nawet całkiem pozytywnie. Wczoraj byłam w stajni u kochanej Rozi - pojechaliśmy z grupą sobie w terenik. Zapowiadało się dosyć... Strasznie, a każdy przewidywał czarne scenariusze i planował swoją stypę, ale okazało się zupełnie przeciwnie. Było na prawdę świetnie! Takiego terenu z galopami bardzo mi brakowało. Konik trochę się ogarnął, bo pode mną tak nie szaleje jak pod innymi. Nie wiem tylko czemu. Taki z niej buntownik. ^^ No to odliczamy do kolejnej niedzieli - oby nie padało...
Ajajaj, trzeba się w końcu ogarnąć...