Dziś, gdy staram się zasnąć w nocy i myślę o tym, żałuję jednej rzeczy.
Że nie jestem jasnowidzem i gdy myślę sprawa wydaje się prosta.
Lepiej byłoby dla nas nigdy się nie spotkać.
Inaczej nie można już tego nazwać jak cierpieniem, bo boli mnie wszystko, na czele z wnętrzościami.
Bolą mnie rzeczy o których nie miałam pojęcia, że istnieją.
Boli mnie serce, które znowu jest poddawane próbie rozerwania.
Znowu boli to tak mocno, że nie można i nie powinno się już żyć.
Znowu muszę nauczyć się wszstkiego jak gdyby nigdy nic.
Można milczeć i tym milczeniem ranić się do granic możliwości.
Znowu uczę się żyć pomimo tego, że sama się niszczę.