'Jeszcze tylko 3 dni'. Odliczała cicho Mary, patrząc w kalendarza. Za trzy dni spełni się jej marzenie. Już tylko 62 godziny dzieliły ją od odpuszczenia domu dziecka. Trafiła tutaj kiedy miała 3 latka. Ojciec zmarł, a matka zaczęła pić. Nigdy jej nie odwiedziła. Dziewczyna nie wiedziała nawet, czy kobieta jeszcze żyje. I szczerze jej to nie interesowało. Nie chciała jej znać.
Wyjrzała przez okno i opuściła rękaw bluzy, gdzie widniały liczne blizny. Nie cięła się. Nie musiała. Kiedy była mała wystarczająco ją tutaj kotowali. Była bita za do, że nie jadła znienawidzonej ogórkowej, za każdą złą ocenę, a nawet za to, że za długo siedziała w łazience. Gdy miała dziesięć lat odwiedził ją wujek i podarował jej aparat. To właśnie wtedy obudziła się w niej pasja fotograficzna. Robiła zdjęcia wszystkiemu wokół. Oczywiście opiekunki siłą jej go zabrali, jednak szybko odzyskała swój sprzęt. To właśnie z wtedy pochodziły te blizny. Były śladem walki. Walki o jej pasję, o miłość. Nie zapomni jak wtedy cierpiała. Jak wszystko ją bolało i krwawiło. Chciała opuścić to miejsce. I zrobić coś, aby dzieci nie cierpiały. Za każdym razem kiedy ich broniła, sama obrywała. Każdy bał się cokolwiek z tym zrobić, ale wiedziała, że jeśli stąd wyjdzie, to zwróci się o pomoc dla dzieciaków.
Rok temu wygrała konkurs. Nagrodą było mieszkanie. Nie dostała go, ponieważ była niepełnoletnia, ale już za trzy dni miała w nim zamieszkać. Wiedziała, że to będą najdłuższe 62 godziny w jej życiu.
Zbierała swoje zdjęcia, ubrania. Pakując wszystko do torby, myślała o tym co będzie dalej. Właściwie jej życie było już ustawione. Miała mieszkanie i pracę. Dostała kilka propozycji w gazecie , agencjach reklamowych i portalach internetowych. Widać było, że jej zdjęcia są wyjątkowe, niezastąpione.
Nie chciała już o tym myśleć. Miała dość. Wzięła do ręki wygrany niedawno aparat i schowała go do torebki. Zarzuciła ją na ramię i wyszła na podwórko. Jej twarz oblały delikatne promienie słoneczne. Przymrużyła oczy. Kochała słońce& Cieszyła się, że wschodzi wiosna. Jej włosy rozwiał lekki podmuch wiatru, a ona w ciągu jednej sekundy napełniła płuca czystym powietrzem. Rozejrzała się i powolnym krokiem opuściła bramy ośrodka. Nie powinna tego robić, ale już teraz nie zwracała na to uwagi. Poszła w swoje ulubione miejsce- schowany w parku ogródek. Zrobiła kilka zdjęć i wróciła. Nie było ciszy nocnej, więc oberwała tylko za to, że wyszła bez zgłoszenia tego.
Mary nie zwracając na nic uwagi poszła do swojego pokoju. Usiadła na łóżku i płakała. Nienawidziła tego miejsca. Chciała się stąd wynieść.
Trzy dni wlokły się niemiłosiernie. Kiedy kalendarz wskazywał datę 2 kwietnia, sięgnęła po swoje rzeczy i nie żegnając się z żadną z opiekunek, opuściła teren ośrodka. Nigdy już nie miała tutaj wrócić jako podopieczna, a nawet nikt inny. Nie chciała znać tego miejsca. Wspominać. Uśmiechnęła się i opuściła bramy domu dziecka. Była już kobietą, a nie dzieckiem. Nie pasowała tutaj. Potrafiła radzić sobie sama. Ściskając w dłoni torbę, ruszyła przed siebie. Ruszyła ku nowemu życiu...