Tak dla wyjaśnienia - nie mogę nic więcej napisać, bo wróciłam do Polski i zamieniłam się w jeża. Poza tym brak dystansu określonego w kilometrach i milach wyraźnie mnie onieśmiela. Ponadto wydaje mi się, że sytuacja powrotu i pobytu tu, a nie gdzie indziej, automatycznie znosi sens prowadzenia tego fotobloga. Na dodatek muszę pracować i walić w tą klawiaturę wystarczająco dużo, by mieć siłę na zapełnianie sobie czasu jeszcze większą dawką walenia.
Nie wykluczam natomiast, że może jeszcze kiedyś, gdzieś w ukryciu, w malinowym chruśniaku, zza pnia sosny lun świerku....
Internet nie służy mi dobrze i za bardzo się czasem denerwuję.
Zatem tymczasem.
Albo raczej do potem.
Albo tam nie wiem no ten.
Żegnajcie.