Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę. Nic już nie pomaga. Wyjmuję portfel, zaglądam do środka. Zanim znajduję to, czego szukałam, natrafiam karteczki. Jestem chrześcijaninem - jestem radosny. Jestem łagodny i cierpliwy. Nie kłamię. Jak gorzko. Ironia sytuacyjna. Hah. Od wczoraj maluję. To podobno pomaga. Denerwuję się, bo nie wychodzi tak, jak chcę. Mam ochotę krzyczeć. Niszczyć. Wyjść i nie wrócić. Płakania mam już dosyć.