Pyszne, mięciuchne, megakaloryczne p ą c z u s i e.
Z racji tego, że przedwczoraj było najbardziej żałosne święto w ciągu całego roku. Poza tym, jutro mija R O K jak nie jem słodyczy. Od 365 dni nie miałam w ustach żadnej czekolady, batonów, cukierów ani żadnych innych słodkości. I powiem Wam, że jestem z siebie dumna, bo udowodniłam, nie tylko sobie, że mam cholernie silną wolę, że jestem uparta jak osioł, że jak sobie coś wbiję do główki, to ciężko jest to potem z niej wybić. Oczywiście ma to też swoje minusy, bo przestadna upartość też nie jest dobra.
Nauczyłam się żyć bez mojej ukochanej czekolady truskawkowej, żelków, krówek, jogusiów, ciastek, batonów i tej całej reszty. A herbata bez cukru smakuje od tej słodzonej o niebo lepiej.
I wiele osób dziwi mi się, że potrafię tak długo wytrzymać bez łakoci. A jeszcze bardziej dziwią się, gdy na ich pytanie "nigdy nie miałaś żadnych napadów?" odpowiadam stanowcze nie.
To wasza sprawa czy mi uwierzycie czy nie. Przecież mogę kłamać i obżerać się czekoladą po kątach, gdy nikt nie widzi. Was mogę oszukiwać, ale samej siebie nie oszukam...
"[...] szczególnie jedna wiadomość utkwiła mu w głowie. - Z nieznanego mi numeru. Ktoś napisał, że teraz nie jest mu potrzebny telewizor i wyrzuci go przez okno."
Bądzmy szczerzy - oglądanie skoków bez Małysza to już nie to samo...
Justyna trzecia za Bjoergen i Johaug. Może i u Kowalczyk niedługo wykryją astmę? Paranoja.