mieliście kiedyś tak, że obudziliście i całkowicie sie zmieniliście.
ja tak mam. działało to szybko choć nie zauważylam zmian tak na dłuższą mete.
zrozumialam, ze pokazywanie mojej moralności i bycie fikcyjnie grzeczna nie sprawi, że taka bede.
jestem troche jak catwomen-na codzien zwyczajna, ale czesto pod osona nocy pokazuje swoje pazurki i prawdziwa nature.
musze przyznać że mam ciezki charakterek i zauwazylam ile sprawiam nim przykrosci moim najblizszym.
jednak nic na niego nie poradze, licho bedzie we mnie siedziec. moge je tlumic, ale ono nie zniknie. kabum za dotkniecie czarodziejskiej rozdzki czy na pobozne zyczenie.
zycie od weekendu do weekendu powoli zaczyna mnie przytlaczac, za duzo planow, za duzo imprez, za duzo alko.
a co z tobą? powinnam coś zrobić prawda? poczekam do niedzieli, wtedy może pomozesz mi troche ogarnac ta chora sytuacje.
chce biec, musze biec, chce dac z siebie wszystko, chce znow kippiec pewnoscia siebie, ktorej nie mam na tygodniu, chce biec i czuć, że lecę, chce zebys byl ze mnie dumny i chce to zrobic sama dla siebie. poprostu chce.
czasem czuje sie ponad wszystkimi i wszytkim, czasami czuje sie mniejsza niż ziarnko piasku.
tysiące poplątanych, niespójnych mysli uderza mi do głowy.
może ty masz sposób by mnie zrozumiec i wyzwolic?
nie moge byc na sile. musze byc ponadto.
na dzisiaj skoncze swoj wywód, tak poplatany i dziwny jak jego autorka.
<3