witam kolejny raz :) ciesze sie że sie podoba :D mam kolejne opowiadanko... niestety te też jest bez autora...
ale proszę:
<< Pewnego razu pastor przechadzał się ulicami swojej nowej parafii, żeby lepiej poznać jej mieszkańców. Jednym z pierwszych miejsc, które odwiedził, był zakład szewski.
Pastor wdał się z szewcem w rozmowę, używając niekiedy dość górnolotnych wyrażeń teologicznych. Szewc odpowiadał z głębokim zrozumieniem i przenikliwością, które zdumiały duchownego.
- Nie powinien pan zajmować się butami - oświadczył. - Człowiek tak zdolny i umiejący jasno wyrażać swe myśli nie powinien wykonywać takiej służebnej, przyziemnej roboty.
Szewc odparł natychmiast:
- Niech ojciec to lepiej odwoła!
- Co mam odwołać? - spytał.
- Odwoła to, że ja wykonuję służebną, przyziemną robotę. - I nieco zirytowany dodał: - Widzi ojciec tamtą parę butów na półce? Należą do syna pani Smith, która owdowiała w zeszłym roku. Utrzymuje ją jedyny syn, któremu udaje się zapewnić im obojgu dach nad głową dzięki temu, że co dzień pracuje na dworze.
Słyszałem, że zapowiadają właśnie brzydką pogodę i poczułem, jak nasz Pan zwraca się do mnie: "Czy uszyjesz buty dla syna pani Smith, żeby się nie przeziębił i aby nie złożyła go choroba"? Odpowiedziałem: "Oczywiście, Panie".
Patrząc pastorowi w oczy, szewc powiedział:
- Ojciec, jak rozumiem, układa kazania pod kierunkiem Boga. I ja pod Jego kierunkiem zrobię temu chłopcu buty. A gdy nadejdzie dzień przyznawania ostatecznej nagrody. Pan żniwa wypowie do mnie i do ojca te same słowa pochwały: Dobrze, sługo dobry i wierny! >>
no mam nadzieję że nie zawiodłam :)
pozdrawiam,
Wasza ksiezniczkacienia