Jakaś tam uliczka na Starym Mieście w Warszwie. Iga i Merry z przodu :)
Jedyne co mogę z pewnością napisać to to, że dziękuję Marcie i Agatce za dzisiejszy dzień.
Za stadion, za samoloty, za to, że zamalowali i że ich tam przecież nie ma, bo Baliński wcale nie stał na dole. Jak i również za niezdrowe jedzenie w McDonaldzie, szukanie przystanku na Konst. 3 maja i wpadanie pod samochód.
Za gwałcącego psa Agaty, za jej śliczny uśmiech, gorące historie z tymi tam no i "ja chcę zobaczyć gdzie mieszka Cysiek ;o", za skarpetkę zakładnika i w ogóle za to wszystko.
Cholernie trudno.