O tak.
Byłam dzisiaj w Grudziadzu. Fajnie, nie? Ani trochę.
Nie, nie pojechałam tam dla "super fajnych sklepów". Nie, nie dlatego, żeby oderwać się od szkoły, ale po to, żeby czekać na lekarza 2 godziny po czym dostać treceptę na kolejną dawkę leków, dowiedzieć się, że zapalenie gardła przemieniło się w zapalenie krtani i o tym, że nie mogę mówić, bo mi nie przejdzie. Hał słit. Uwielbiam takie dni, kiedy muszę wyjeżdżać z Kwidzyna, żeby dostać się do jakiegoś dobrego lekarza w dniu, w którym jest mi on potrzebny, a nie za kilka dni/tygodni/miesięcy.
Serio. Lubię moje miasto, ale, jak już Miśkowi dziś powiedziałam, Kwidzyn to medyczne zadupie. Mogę wymienić tylko kilku dobrych lekarzy. To przykre. O szpitalu nie wspomnę nawet ;/
Jedyną rzeczą jakiej teraz potrzebuję jest relaks. Kupiłyśmy dzisiaj z Mamcią w drodze powrotnej (czyt. w biedronce pod domem) olejki, balsamy i maseczki. Teraz wystarczy chwilka wolnego czasu i o :)
Miłej nocki ;*
xoxo