Nie ogarniam swojego życia, wiele sytuacji mnie mocno dziwi i zaskakuje.

Pewnie nie jedna/y z was miał/a tak, że się w kimś zakochało bez wzajemności, próbowało się do niej/niego zbliżyc...

Jak wiadomo przyjaciele są nie zastąpieni, że dowiecie się tego od nich lub osób trzecich.

Podobnie było u mnie:
Dowiedziałam się o tym od ..... (i jak to wcześniej bywało tym razem ja się nie zakochałam tylko ktoś we mnie) i jak to bywa w moim przypadku, działa na mnie jakiś niewyjaśiony impuls, w moim przypadku to był płacz... nie to nie były łzy szczęścia, raczej jakiejś niepewności, strachu, zaskoczenie, wiecie taka mieszanka. LUBIŁAM go tylko, zero, nic.

Od tego dnia byłam opryskliwa, wredna, unikałam go, ale dowiadywałam się coraz to nowszych faktów, że mu zależy, że kocha... zostałam przyparta do muru. jeszcze znajomi próbowali nas swatac, ja o tym doskonale wiedziałam... zamiast pomóc tylko pogarszało sprawę....

Stałam się wredna i cały czas jestem zdenerwowana tym, że on gdzieś jest...

.........

Jutro ognisko. tak, oczywiście nie idę.

wszystko ze wsględu na niego i  tak osoby z tego ogniska o tym doskonale wiedzą, i nie jeden raz by próbowali coś wymyślic więc odpuściłam ognisko.

Równiez też niektóre osoby z tej "ekipy' mi nie pasują....

....

to chyba tyle co do tej sytuacji.... chyba.

 bless