Jeszcze nie dojrzałam do zapominania.
W rozedrganym powietrzu milion kraży moich myśli niespokojnych.
Kąsają mnie dotkliwie nie dając o sobie zapomnieć.
Ptaki wracają o zmroku, o poranku na wiosnę , na nowe początki.
Powroty lecz nie w czas. Niebawem spadnę i uderzę o ziemie brutalnie, boleśnie z dziesiątego piętra
labiryntu moich splecionych w ciasne warkocze myśli.
W świetle (bez)względnych czasów, co krzywią nam każde spojrzenie.
Chciałabym zmierzać pod właściwy adres mimo wszystkich niepokojów, mimo przeszkód napotakanych
na krętych drogach własnego umysłu - co natrętnie zmienia bieg myśli w (nie)właściwą strone.
Nie wsłuchuję się dziś w siebie, bo czasami lepiej zostać nieświadomym - nie odpowiadając na zadawane pytanie.
A jeszcze wygodniej jest nie zadawać go w ogole, zapomieć o tym istnieniu kilku słów ze znakiem zapytania
na samym końcu.
Odpowiedzi bywają bardziej bolesne niż się tego spodziewamy.
W bezruchu, w zamrożonych chwilach nispełnionej wieczności - oczekuje.