Leżąc na tym asfalcie nagle przypominasz sobie o małej saszetce. Masz problem. Masz duży problem. Za chwilę zjedzie się tu policja z całego miasta , a Ty w foliowej małej saszetce masz co najmniej 5 gramów pierwszorzędnej kokainy. Tak , to jest problem.
Próbujesz to wyciągnąć z kieszeni ale Twoja ręka jest zbyt ciężka. Nie dajesz rady. Jesteś już na końcu tunelu. Wyciągasz dłoń w stronę światełka. Twoją twarz wykrzywia grymas. Zatracasz się w czymś co zawsze było Ci obce. Trochę sentymentów,wspomnienia w postaci obrazów przemykają Ci przed oczami jak pierdolone slajdy. Nie dajesz rady. Nie potrafisz tego udźwignąć. Gdzieś z oddali dopiero teraz dociera do Ciebie dźwięk szlochu. Ktoś płacze , nachyla się nad Tobą i płacze tak żałośnie ,że masz ochotę zatkać sobie uszy. To Shanon. Dziewczyna , którą poznałeś dwa miesiące temu. Była ładna , miła i nie pytała o wiele i to właśnie Tobie się w niej podołało. To prawda mówiłeś ,że ją kochasz , obiecywałeś Himalaje ale przecież jest młoda , nie musi tak płakać. Nie teraz. Nie zniesiesz dłużej tego dźwięku. Ostatkiem sił widzisz jak człowiek ubrany na czerwono odciąga ją od Ciebie a ona biedna wrzeszczy i błaga by pozwolono jej przy Tobie zostać. Nie zasługujesz na te słowa ,ale jakaś nutka satysfakcji się tli w Twoim uśpionym umyśle. Dla kogoś byłeś ważny. Co z tego ,że ona wcale Cię nie znała.Umierasz. Umierasz wkurwiony tylko na Siebie samego. Bo przecież Ty zawiniłeś. Ty byłeś swoim przewodnikiem w życiu. Tracisz oddech, powieki Ci opadają. Już się temu nie opierasz. Nie walczysz. Twoje życie było tylko kolorową , cyrkową iluzją. A ty nawet temu nie podołałeś. Nie napiszą o Tobie w gazecie ani nie postawią Ci pomnika. I to Cię kurwa najbardziej boli bo przecież zawsze byłeś ambitny.A to ,że prawdopodobnie złamałeś Jej serce masz głęboko w poważaniu.