Chciałabym tak po prostu wracać do domu, w którym ktoś na mnie czeka. Ktoś, komu od progu mogę opowiadać swoją codzienność, bo wiem, że wysłucha największych głupot i najdrobniejszych szczegółów. Chcę wracać po dniu pełnym wrażeń i móc podzielić się swoimi sukcesami i radościami, móc przytulić się do ramion, gdy dzień nie przynosi nic poza rozczarowaniem i kiedy chce się wyć, bo jakaś drobnostka sprawiła, że to nie był najlepszy dzień.
To takie zwyczajne, a tak bardzo potrzebne, od zawsze...