Dziesiejszą notkę dedykuje ŚP Paulinie Zandberg - Obidowskiej za to, że była jest i będzie w moim sercu na zawszę.
Długo się zapierałem do pisania tej notki bo nigdy nie miałem okazji ddykować coś zmarłemu. Nadeszła ta chwila, że dziesiejszą notke dedykuje mojej babci która zmarła na raka. Pamietam prawie każdą chwile z dzieciństwa przez którą mi towarzyszyłas a było to praktycznie od urodzenia. Pomagałas mi wyrosnąć na prawdziwego, mężczyzne nie wiem czy mi się to udało i nie wnikam. Wiec tylko jedno zawsze staram sie żyć wedle twoic idei życiowych czasem mi to wychodzi a czasem też nie taki jestem już.
Co do twojej choroby wiem było Ci bardzo cieżko a ja nie potrafilem Ci pomóc czasem nawet nieumyślnie przeszkadzalem zakłócając ci cisze i spokój. Często tez nie zwracałem uwagi na drobiazgi które nic mnie nie kosztowały a dla cibie były ważny chodźby uśmiech. Jednak przez prawie całą twoją chorobę nie byłem do końca świadomy, że to prawda, że to jest rak.
Dzien 17 października zapadł mi szczególnie w pamieci to w tedy o godzinie 16 dziadek wrócił ze szpitala i żucił krótki tekst "Pola nie żyje". Początkowo też zwątpiłem myślałem że to jakiś kwał, w stylu "zabili go i uciekł" jednak prawda była ukrutna doszło do tego a wszystko przez głupi błąd lekarza który nie potrafił na początku rozpoznać choroby i wyciął to co nie powinienien.
Testament mój Juliusz Słowacki
Żyłem z wami, cierpiałem i płakałem z wami,
Nigdy mi, kto szlachetny, nie był obojętny,
Dziś was rzucam i dalej idę w cień - z duchami -
A jak gdyby tu szczęście było - idę smętny.
Nie zostawiłem tutaj żadnego dziedzica
Ani dla mojej lutni, ani dla imienia: -
Imię moje tak przeszło jak błyskawica
I będzie jak dźwięk pusty trwać przez pokolenia.
Lecz wy coście mnie znali, w podaniach przekażcie,
Żem dla ojczyzny sterał moje lata młode;
A póki okręt walczył siedziałem na maszcie,
A gdy tonął - z okrętem poszedłem pod wodę...
Ale kiedyś - o smętnych losach zadumany
Mojej biednej ojczyzny - przyzna kto szlachetny,
Że płaszcz na moim duchu był nie wyżebrany,
Lecz świetnościami dawnych moich przodków świetny.
Niech przyjaciele moi w nocy się zgromadzą
I biedne serce moje spalą w aloesie,
I tej, która mi dała to serce, oddadzą -
Tak się matkom wypłaca świat, gdy proch odniesie...
Niech przyjaciele moi siądą przy pucharze
I zapiją mój pogrzeb - oraz własną biedę:
Jeżeli będę duchem, to się im pokażę,
Jeśli Bóg [mię] uwolni od męki - nie przyjdę...
Lecz zaklinam - niech żywi nie tracą nadziei
I przed narodem niosą oświaty kaganiec;
A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucone na szaniec!...
Co do mnie - ja zostawiam maleńką tu drużbę
Tych, co mogli pokochać serce moje dumne;
Znać, że srogą spełniłem, twardą bożą służbę
I zgodziłem się tu mieć - niepłakaną trumnę.
Kto drugi bez świata oklasków się zgodzi
Iść... taką obojętność, jak ja, mieć dla świata?
Być sternikiem duchami niepełnej łodzi,
I tak cicho odlecieć, jak duch, gdy odlata?
Jednak zostanie po mnie ta siła fatalna,
Co mi żywemu na nic... tylko czoło zdobi:
Lecz po śmierci was będzie gniotła niewidzialna,
Aż was, zjadacze chleba - w aniołów przerobi.
W tym momencie oddaje chołd wszystkim tym którzy przeżyli i umierają na raka.