- no bo jaki sens jest w tym żebym o Tobie pamiętał? skoro mnie nie kochasz, to nie będę w tym trwał sam. lepiej zerwać wszelkie kontakty, skoro wybrałaś taką drogę.
- ale Ty nie musiałeś wybierać takiego rozwiązania..
- trudno coś za coś.
- wiesz co? może mnie już nie odprowadzaj - i ledwo co się zorientowałam parę kroków dalej odwrócony do mnie tyłem odburknąłeś oschłe:
- to cześć.
- pa.
nie wierząc w to co zrobiłam pomyślałam: Boże to koniec!
droga powrotna była okropna. nie szłam sama bo towarzyszyło mi kilka łez, które przepłynęły jak strumyk po moim policzku. jednak ich obecność na nic się zdała, a wręcz wywołała falę żalu zalewającą całe moje wnętrze. odwracałam się z nadzieją, że zobaczę Cię biegnącego za mną i krzyczącego:
- kocham Cię! wiem, że Ty mnie nie, ale będę walczył o Twoje serce do skutku!
miałam nadzieję, że wypowie to. kiedyś życzono mi rycerza, który będzie o mnie walczył mimo wszelkich przeciwności losu.
i przypuszczam...nie! ja WIEM, że to zmiękczyłoby moje serce..
ale Tobie nie chciało się walczyć.