photoblog.pl
Załóż konto

Dlaczego krzywdzimy bliskich?!

Naszła mnie wczoraj wieczorem taka jedna myśl.. dlaczego najłatwiej przychodzi Nam krzywdzić bliskich i na nich wyładowywać swoje emocje?

 

W sumie to jak dla mnie odpowiedź jest dość banalna  bo są najbliżej.

 

Często się nad tym zastanawiam i zawsze też tłumacze to sobie właśnie w taki sposób.. Tak naprawdę nie wiem, czy moja teoria jest słuszna, ale jeśli nie, to uważam, że i tak chociaż w małym stopniu coś w tym musi być.

 

Bliskich ranimy często, właściwie to osoby, dla których jesteśmy kimś ważnym w życiu, można zranić każdą nawet błachostką. Zależy im na Nas, więc każdą byle kłótnie będą odbierać bardzo na serio i bardzo osobiście. Prawdą też jest, że znając dobrze drugą osobę wiemy jak uderzyć, żeby zabolało. Bardziej lub mniej świadomie.

 

Osoby takie jak ja, które nie do końca potrafią sobie poradzić same ze sobą, mają problemy z własną psychiką, poczuciem własnej wartości i ogólnie będące, jak to lubię mówić, chodzącym nieszczęściem, często przyjmują za linię obrony robienie przykrości bliskim. Mówimy i robimy rzeczy, które sprawiają ból, chociaż nie zawsze jesteśmy świadomi jak bardzo coś może zaboleć tą drugą osobę.

 

U mnie na przykład często bywało i nadal bywa tak, że boje się być skrzywdzona  więc krzywdze pierwsza. Wiecie, na wszelki wypadek. Problem w tym, że ta druga osoba nie zawsze chce Nas skrzywdzić i nawet jeśli zaczyna to robić, to z reguły tylko dlatego, że wcześniej została bardzo skrzywdzona przez Nas. Przekonałam się o tym nie raz i TAK, napiszę to głośno - nie ucze się na błędach. To jedna z moich największych wad. Tylko cały czas nie wiem właściwie dlaczego?! Czy jest to spowodowane choroba, czy może tym, że taka po prostu już jestem.

 

Chce jednego, myśle o drugim, robie i mówie trzecie  zazwyczaj wybieram tą najgorszą, najostrzejszą, najboleśniejszą opcje. Nie jestem w stanie tego w pełni kontrolować, chociaż właściwie gdzie mogłabym to wyładować? Non stop pracuje, właściwie nie wychodze z domu, jeśli nie muszę. Nie mam żadnych zajęć poza domem, dziećmi i pracą. Nie mam nawet ochoty o tym myśleć. Wiecznie tylko problemy, brak pieniędzy, ciągle jakieś przykre historie. Nie ma ani gdzie tego odreagować, np. wychodząc gdziekolwiek z kimkolwiek, albo tego wyładować, nie wiem.. np. krzykiem w środku lasu, płaczem tak, zeby nikt nie widział, pójściem pobiegać, popływać, wiecie.. wyżyć się gdzieś, ale tak bezpiecznie. I tu pojawia się kwestia krzywdzenia przez Nas najbliższyh. Skoro i tak jestem tu zamknięta, nigdzie nie wychodze, nie mam jak odreagować, nie mam gdzie się wyżyć  po co trzymać to w sobie i szukać gdzieś dalej? Przecież mam Go tu pod ręką. Mogę wstać sobie rano ze złym humorem, a żeby nie być z tym fochem sama, to spier*olić mu też dzień. Mogę się dopier*olić, że wyniósł śmieci, nie odebrał dzieci, nie powiedział mi, ze ładnie dziś wyglądam, nie dał mi buzi przed pracą, nie podał mi pilota od telewizora.

 

Jest tyle rzeczy, o które mogę się przyje*ać i sobie ulżyć!

 

U mnie zauważyłam jest to bardziej nasilone, bo ja naprawdę potrafię zrobić wojnę z niczego. Trochę to też dlatego, że odczuwam wszystko i przeżywam o wiele mocniej niż normalni i zdrowi ludzie, poza tym jestem taka anty-wszystko, anty-życie, anty-optymistyczność.. we wszystkim widzę tylko najgorszą stronę. To nie zadziało się bez powodu, po prostu jak się ciągle bardzo mocno starasz, a życie i tak wiecznie daje Ci ostrego kopa w du*e, to w pewnym momencie się poddajesz i przestajesz myśleć pozytywnie, bo wiesz, że czegokolwiek byś nie zrobiła i tak będzie ch*jowo. Jestem przewrażliwiona na punkcie wszystkiego! I to jest strasznie nie fajne i męczące, i możecie tego nie zrozumieć  ale z tym się chyba naprawdę nie da walczyć.. albo przynajmniej ja jeszcze nie wpadłam na to, w jaki sposób mogę to zrobić.

 

Takie udawanie na siłe, że wszystko będzie okej, w czasie gdy jest naprawdę totalnie źle i jesteście na samym dnie, z którego  obiektywnie patrząc  naprawdę będzie bardzo ciężko wypłynąć, nie ma najmniejszego sensu. Uważam, że i tak całkiem dobrze potrafię zachować się przy innych, całkiem często się uśmiecham, żartuje i ogólnie jestem super-zaje*istą optymistką. Tylko później przychodzę do domu, jestem sama i już nie muszę udawać, nie muszę chować się za żadną maską i to, że wcześniej byłam taka super-cool dobija mnie tylko jeszcze bardziej..

 

Jesteś w takim gównie, a masz czelność chodzić po ulicy i się śmiać?!

 

Coś trzeba zmienić, nie wiem tylko jeszcze co, w jaki sposób i jak to się potoczy, ale na pewno dam Wam znać :) Fajnie, gdybyście wyrazili swoje, jak uważacie, dlaczego najbardziej krzywdzimy najbliższych?!

 

Lecę do pracy i zostawiam Was z przemyśleniami <3 Milego Dnia :)

Dodane 18 LUTEGO 2019
526

Informacje o hope944


Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24