mój sobień.
foto nie moje. ale śliczne.
"Brida odwróciła wzrok. Wokół rozpościerały się zalesione wzgórza. W dole w małej wiosce zaczynały zapalaćsię pierwsze światła, a z kominów sączył się dym- znak, że wkrótce rodziny spotkają się przy stole, by wspólnie zasiąść do kolacji. Tutejsi ludzie pracują uczciwie, żyją bogobojnie i starają się pomagać bliźnim, bo wiedzą, co to miłość. Ich życie ma sens, rozumieją wszystko, co dzieje się we wszechświecie, choć nigdy nie słyszeli o Tradycji Słońca ani o Tradycji Księżyca.
-Nie widzę sprzeczności pomiędzy poszuliwaniem a szczęściem- rzekła.
- Odpowiedz- patrzył jej prosto w oczy.- Rzuciłabyś wszystko dla tego człowieka?
Chciało jej się płakać. Nie chodziło o pytanie, tylko o wybór- jeden z najtrudniejszych, przed jakim człowiek w życiu staje. Wiele przedtem o tym myślała. Był czas, że nic na świecie nie było ważniejsze od miłości. Miała wielu chłopaków i każdego z nich na swój sposób kochała, a przynajmniej tak jej się wydawało, ale każda miłość nagle się kończyła. Ze wszystkiego, co poznała, miłość była najtrudniejsza. Teraz kochała kogoś, kto był niewiele od niej starszy, studiował fizykę i widział świat zupełnie inaczej niż ona. Jeszcze raz uwierzyła w miłość, zaufała uczuciu, ale przeżyła tyle rozczarowań, że nie była już pewna niczego. Mimo to, ta miłość była jej wielką nadzieją.
Omijała wzrokiem Maga. Jej spojrzenie błądziło po światełkach i dymiących kominach wioski. To poprzez miłość ludzie starali się zrozumieć wszechświat od zarania dziejów.
-Rzuciłabym wszystko- powiedziała w końcu."
"Ale... nie. Nie jest chyba piękny w obiegowym sensie tego słowa. Jednak na pewno jest mężczyzną z którym - jeśli go gdzieś zobaczysz - od razu chciałabyś spędzić resztę życia..."
interpretujcie to sobie jak chcecie.