Są chwile kiedy pragnę schować dumę w kieszeń, walnąć ci w mordę i powiedzieć "ogarnij się, bo cholernie cię potrzebuję". Na moje szczęście są to tylko chwile. Chwile, które przemijają i staram się o nich zapomnieć. Lecz skrywają się one w mojej podświadomości tak skutecznie, że nie mogę ich wymazać choć tak bardzo bym chciała. Są też i takie chwile kiedy moja nienawiść do ciebie sięga zenitu. Wtedy walę w ścianę i dre nasze wspólne zdjęcie, jedno za drugim. Jeszcze trochę i nie zostawie śladu po tobie. Ten proces jest już w tak zaawansowanym stadium, że sama go nie zatrzymam, nawet nie jestem pewna czy tego chcę. Czy chcę wracać do tego co było. Nie wiem czy nie lepiej jest mi tak jak jest. Przecież to są tylko chwile, co nie? Nic nie znaczące chwile. Nic a nic.
Nie szukam współczucia, szukam zrozumienia.