Codzienność wymyka mi się z rąk. Przechodzi z chcę do potrzebuję. Z nieładności do wielkiej brzydoty.
Mamo, jestem głodna, psychicznie bardzo-kurwa-głodna. A to dopiero za dwanaście dni dotknę językiem. Jak będzie mi dane, to za osiemnaście dni zacznę przeżuwać i nigdy nie zjem bo nie ma tam czegoś takiego, jak nasycenie. A dnia piętnastego mogę umrzeć nieodwracalnie. Nikt nie wie, Mamo. Jak bardzo żałośnie mogę umrzeć.