Wycieczka klasowa 2c i 1i do Pragi 2-4 czerwca zapowiadała się całkowicie normalnie. W poniedziałek rano grzecznie zebraliśmy się obok autokaru, który miał nas zawieść do czeskiej stolicy. Już na początku jedno kółeczko i przejazd koło szkoły... (zdawało mi się, że dla szpanu xD)
Cała kilkugodzinna podróż minęła bez żadnych przeszkód... do czasu gdy dojechaliśmy do praskiej obwodnicy. Tutaj już trzeba było wiedzieć którędy jechać, gdzie skręcić a gdzie nie jechać. Nasi kierowcy (którzy według legend BYLI już w Pradze wcześniej) albo mieli bardzo słabą pamięć, albo ich orientacja w terenie i umiejętności korzystania z mapy miasta stały na żałośnie niskim poziomie. Co do pierwszego możemy się sprzeczać czy rzeczywiście już kiedyś tam byli. Ale co do drugiego nie ma żadnych wątpliwości... ;D Jak można co pół godziny zawracać? Po kilkunastu takich akcjach najpierw było to dość denerwujące ale z czasem wywoływało jedynie kupę śmiechu^^. Gdy zajechaliśmy na miejsce co trochę na coś czekaliśmy... do tej pory nie wiem po co i na co :/
Podchodzimy do hostelu (bo hotelto napewno nie był). I dzielimy się między sobą pierwszymi wrażeniami...
Ghetto... Obóz pracy... Tu się nie mieszka... Chyba jakaś podpucha... Ja tam nie wchodzę... Wracam do autokaru itd.
Ciekawe co Wy byście zrobili jak widzicie powybijane okna w sąsiedztwie, wchodząc na piętro czujecie się jakbyscie wchodzili na wieżę piastowską i wreszcie zdali sobie sprawę, że na 20 osób przypadają 2 prysznice i jeden WC :/
Za to najlepsze w całej wycieczce były codzienne obiady w McDonald
No i oczywiście dobrze, że przynajmniej sami swoi byli... ^^ ;DD;):D:[damyrade]