To przykre ale najwidoczniej tak być musi, że w pewnym momencie, zupełnie niespodziewanie, zupełnie niekoniecznie wszystko gdzieś się rozpływa i już nic o sobie nie wiemy, żadnych listów, żadnych telefonów, żadnych gestów i słów. Jedyne co na łączy to ta niezmiernie wielka głucha cisza, która zabija każdą myśl, nawet tą najmniejszą, tą zupełnie bezbronną, bo przecież żeby zrozumieć człowieka trzeba kopać głęboko, dosłownie sięgnąć korzeni, nie wystarczy machnąć obojętnie ręką, odwrócić się, odejść i powiedzieć "nieważne, było, minęło" .
Bardzo chcę wrócić.
Do Ciebie.
Aby dokończyć naszą rozmowę.
I rozpocząć wiele innych.
Lubimy wracać w miejsca,
gdzie spotkało nas coś dobrego,
gdzie spotkaliśmy kogoś ważnego dla nas.
Lubimy te powroty,
bo stale mamy nadzieję,
że ktoś lub coś jeszcze na nas czeka.
Czy to nie przyjemne mieć kogoś,
kto tęskni i chodzi,
i czeka,
i czeka?
Boli mnie.
Nie bardzo wiem co.
Coś we mnie.
Bardzo dawne cierpienie,
które korzeniami sięga dalej niż pamięć.
Czy powinniśmy dzwonić do ludzi,
których kochamy?
Kiedy wiemy, że oni nas nie kochają?