Dziś jest dzień, w którym zaczyna mi przechodzić.
Tak po prostu. Siadam do komputera, czekam na niego i czuję, że z każdą kolejną rozmową jest coraz gorzej, że się wypalam. Chcę go słuchać i być tym, kogo on oczekuje, ale chyba się tak nie da przez cały czas. Człowiek z ciężkim charakterem, naprawdę.
Jakiś etap się skończył, idę krok do przodu, a może się cofam? Tak naprawdę nic się nie zmieniło, a jednak chcę, żeby było tak jak wcześniej, jak w połowie lipca, a przecież to było tak niedawno...
Pomocy! Czy nie mogę sobie znaleźć kogoś normalnego, mieszkającego blisko i, co najważniejsze, wolnego - jednak obawiam się, że to niemożliwe, wyniki badań same mówią, że brakuje dla nas mumów, ech.
Pomocy! Już nie wiem, co mam robić.
Pozwolę płynąć czasu, tylko to mi pozostaje.