i widok z góry.
w ramach nocnego nie-spania - śpię popołudniami. mój najnowszy sen:
trudno powiedzieć, od czego się zaczął. w każdym razie byliśmy wszyscy (paczkowo-finlandiowo) na jakimś innym wyjeździe. były też panie przewodniczki, które wszędzie się spóźniały. zaczęło się od boiska, na którym jakimś cudem się znalazłem. kozłując piłkę do kosza, zauważyłem, że potrafię spowalniać czas! trzy razy go spowolniałem, w pewnym momencie nie udało mi się jednak odbić piłki. wywaliłem się, zarwałem gryfem od gitary w głowę i zaliczyłem glebę. po tym wydarzeniu stan mojego zdrowia znacznie się pogorszył. zacząłem tracić wzrok (niczym Orcio z Nie-boskiej). potem razem z wycieczką zwiedzaliśmy pewną budowę. pomyliłem drogę i omal nie wpadłem do podejrzanie brudnej wody. następnie szliśmy wzdłuż skały po pomoście szerokości jednego metra. jakimś cudem po tym pomoście jeździły tramwaje. najgorzej było, gdy się mijały - wtedy musieliśmy się ścisnąć między nimi. na koniec płynęliśmy jakimiś pontonami po rzece, która była zarazem autostradą. nikt nie wiedział, którą drogę wybrać, więc część wycieczki popłynęła w jedną stronę, reszta w drugą. a panie przewodniczki - jak zawsze - na końcu...