Z polecenia Martały wracam do pisania bloga, bo podobno mam do tego dryg, o czym akurat wiem, bo jak odchodziłam z redakcji Pudelka to wszyscy żegnali mnie słowami "oby do następnego!". Czerwony dywan, szampan, toasty, a wtedy wchodzę ja, cała na biało i oznajmiam, że pora poszerzyć horyzonty. Ogłoszono żałobę narodową, uszykowano specjalne miejsce (jak urna wyborcza) na moje artykuły, które spoczęły na Wawelu razem z Mr & Mrs Kaczynsky, a po policzkach Gosi Rozenek spływały łzy.
A tak serio to stwierdziłam, że to lato będzie najpiękniejsze w moim życiu i warto co jakiś czas naskrobać tu trochę by pamiętać wszystko bardzo dokładnie. Do tej pory pomagały mi w tym żółte karteczki, ale kojarzą mi się z chujowym okresem w moim życiu kiedy to dowiedziałam się, że moja ukochana, która rok temu klękała i na kolanach prosiła bym była jej na zawsze, po paru miesiącach wolała klęknąć do miecza w zamian za dopalacze i sushi. No cóż, co kto lubi, ja nie oceniam. Choroby weneryczne zawsze na czasie.
Z miejsca chciałabym zaznaczyć, że grono czytelników będzie bardzo ograniczone, więc jeżeli jesteś w stanie właśnie to przeczytać to znaczy, że odgrywasz jakąś fajną rolę w moim pojebanym życiu, które kręci się wokół morza alkoholu, pięknych kobiet i ostrych imprez przy Acapulco. Aktualnie się trochę uspokajam, bo pora wziąć sprawy w swoje ręce i na pełnej piździe ruszyć do przodu po tym jak umarłam na 4 miesiące, a moim jedynym zajęciem były posiedzenia w Kotło z Pałeczką, debaty w Klubie 9/30 lub sprawdzanie z Sieką czy czasem Warta nie płynie w przeciwnym kierunku. Ale oto zabawiłam się w Jezusa - zmartwychwstałam, jestem, żyję i mam się dobrze!
Ostatnie trzy tygodnie były przełomowe. Zrobiłam tyle fajnych rzeczy, spędziłam miło czas z przyjaciółmi (a przyjaciół mam najlepszych na świecie!), wyprowadzałam się na spacery po Chorzniu, La'Daniel nauczył mnie fachu w pracy, założyłam firmę, przebalowałam trochę hajsu z dotacji, zaplanowałam najpiękniejsze w życiu wakacje przy boku odpowiednich osób, wyjebałam się w jeziorze z dziećmi Asi, nachlałam się w Klubie i zapaliłam po studencku z Olą i umarłam gdzieś pod stołem, pożegnaliśmy Basię najfajniejszym grillem ever, zerwałam toksyczne relacje, wypierdoliłam się na ludzi którzy nie byli warci atencji Queen Michalak, darłam mordę, śpiewałam, tańczyłam do Celine Dion, poznałam teściów, tęskniłam za Martałki i pogodziłam się z faktem, że Zimny mnie wyprzedził, niedługo pojadę na mecz Polska-Rumunia, zaleję mordę bo wygramy, 4-go lipca zostanę Królową Albanii i razem z Olą przeleżę 8 dni w basenie popijając drineczki z palemką. Czekam na wizytę delegacji z Łodzi, czekam aż Dziadeł zda sesję, czekam na sierpień, bo wrócę z Woodstocku i zrobimy urodziny, na przyszły rok też czekam, bo wesele Martałki. I w ogóle czekam na tyle fajnych rzeczy!
Niedługo wraca Basia, Marika z Tomasem również nas odwiedzą. Trzeba zaplanować kolejny wypad. Na mojej "to do list" odhaczyłam już kilka pozycji w zakładce "podróże":
-Wypad nad morze z Siarką, Basią i Izą - Baletu w apartamencie bogatych dzieciaków, ekscesów pod kocem, lodowatego piwo za 10zł przy molo, grandy Baśki i rozjechanej pizdy Siary nie zapomnę do końca życia. "Pan ma szparkę jak Karolak"
-Wycieczka w góry - Tego również nie zapomnę ze względu na pewnego pana, który podjazdy do mnie robi do dziś. A poza tym to fajnie było się napić pierwszy raz z własnym ojcem jak chłop z chłopem!
-Wycieczka krajoznawcza z Martą, Asią i Tiurist do Torunia i Ciechocinka - "To jest muzyka, TO JEST MUZYKA, a nie Twoje oczy zielone"
-Za granicę, panie - Tę pozycję odhaczę za miesiąc i cieszę się przeogromnie, że zrobię to z Olą!
Więc została mi jeszcze Bogatynia (Pazdan, szykuj mandżur!) i Mazury. Więc jedziem na Mazury, drogie koleżanki i koledzy! Bierzemy wędki, jasne że pełne i będę tak długo gnić na łódce dopóki nie zrobią mi się odleżyny.
Fajnie się planuje wakacje mając 1,20zł w portfelu. Może zamiast Mazur wystarczą Gosławice? NIEWAŻNE GDZIE, WAŻNE Z KIM. XDDD A ostatnio w Gosławicach z Izą i Pałeczką było super.
"Ja to bym chciała zamienić się w krowę i narobić gówno na swoją macochę" ~Iza Coelho
---------------------------------------------------------------
Nie wiem co jeszcze mogę tu napisać. Chyba tylko tyle, że cieszę się, że w końcu jest dobrze. Że mam przy sobie dobrych ludzi, którzy nie dadzą zrobić mi krzywdy. Którzy przesiedzieli ze mną cały ten paskudny czas i tłumaczyli oczywiste sprawy 40 razy dziennie tylko po to by kolejnego dnia powtórzyć to samo. Dzięki za cierpliwość, za wspólne pijaństwo, za wszystkie wypady do Hutnika, za jezioro, grille, mecze, rozmowy, obecność. Tera jestem niezniszczalna. Szykować dziury, bo terminator Michalak zamierza je wszystkie zdewastować! 8)
--------------------------------------
Ola: Karu, mogłabyś być czasem bardziej romantyczna.
Karu: Dobrze mi z Tobą.
Ola: I know, bitch...
Karu: Ej a co Ty tak własciwie we mnie widzisz?
Ola: Choroby weneryczne.
Ola: Zatańczymy kiedyś do tego?
Karu: Był taki mem "z kurwami nie tańczę"
Ola: O, to jednak nie zatańczymy. :*
Karu: Makunia, mam dla Ciebie zagadkę!
Makadamia: No?
Karu: Co to jest: dwie dziury w jednej dziurze
Makadamia: ???
Karu: Twój nos w mojej dupie. :*
Makadamia: XDDDDDDDDDDDDDDDD
Dziś na Nadrzecznej, dziś na Nadrzecznej wesoła nowina...
Gorące pozdrowienia dla wszystkich, którzy dotrwali do tego momentu. Myślę, że w miare regularnie będę tu coś pisać, więc serdecznie zapraszam do śledzenia na bieżąco moich poczynań. Osoby, których imiona się tu pojawią, będą moją inspiracją do autobiografii, którą na pewno kiedyś wydam.
Trzymajcie się i się nie puszczajcie! Chyba, że za dragsy!
NO PASARAN!
:)
27 PAŹDZIERNIKA 2017
19 PAŹDZIERNIKA 2017
17 PAŹDZIERNIKA 2017
20 CZERWCA 2017
14 CZERWCA 2017
9 CZERWCA 2017
8 CZERWCA 2017
7 CZERWCA 2017
Wszystkie wpisyphotoblog
12 MAJA 2016