W zasadzie to sama już nie wiem, co chciałam napisać.
Nie lubię tego dnia.
Pokazuje ogrom tego, co nieuniknione.
Po prostu.. bądźmy wdzięczni za to co mamy.
bo może się okazać, że właśnie to co dla nas jest oczywistą codziennością,
gdzieś tam... daleko.. jest czyimś marzeniem.
bo gdzieś tam... daleko.. ktoś może nie mieć nic.
dachu nad głową.. suchej kromki chleba... czy szklanki wody.
I zanim następnym razem znów w głowie przeklniemy,
że nie mamy milionów dolarów na koncie,
czy pięknego sportowego auta w garażu,
i pięciu domów z basenem...
zastanówmy się.
Bo może właśnie w tym momencie kończy się czyjeś życie.
a my... mamy pretensje do życia o wszystko.
ale mamy to życie.
nie spierdolmy tego.